Zajmuje się rzeźbą, malarstwem, rysunkiem, wykonuje obiekty, instalacje, akcje, performance, koncerty muzyczne. Uczestnik i realizator wielu wystaw w kraju i za granicą m.in. Galeria Zderzak, Galeria Krzysztofory, Galeria Starmach (Kraków), Bałtycka Galeria Sztuki ( Gdańsk), Galeria Foksal, Galeria Zachęta (Warszawa), Górnośląskie Centrum Kultury (Katowice), Muzeum Narodowe w Krakowie oraz Art. In General ( Nowy Jork), Studiogalerie (Berlin), Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Tallin i Wilno).
Z Piotrem Lutyńskim współpracują następujący muzycy: Marek Kozica, Jan Trzupek, Małgorzata Tekiel, Tony Wrafter, Walentyn Dubrowskij, Krzysztof Chwedczuk, Jerzy Wroński oraz Olek Wityński, Ryszard Nowak, Andrzej Pietroń, Marcin Gulis.
Łączy klasyczne media z materiałami naturalnymi, takimi jak ptasie jaja, pióra, żywe zwierzęta, wosk, drewno, kamienie, ziarna zbóż i martwe owady. Charakterystyczne dla jego twórczości są elementy geometryczne utrzymane w żółto-czarnej kolorystyce. Splata ze sobą sztukę abstrakcyjną z naturą. Tworzy obiekty lub instalacje, które stają się „przedmiotami użytkowymi” dla zwierząt. Ich obecność w przestrzeni galeryjnej przenosi środek ciężkości z prezentowanej pracy na działania rozgrywające się wokół niej.
„Moje działania są kontynuacją malowania obrazu. Wychodząc z malarstwa pozbywałem się materii malarskiej wszystkimi możliwymi sposobami, robiąc obiekty, video i koncerty. Najchętniej realizuję projekty, w których te media się dopełniają. Dla mnie obraz nie kończy się na płótnie, raczej tu się zaczyna.”
Piotr Lutyński
„Piotr Lutyński należy do elitarnego grona artystów – wagabundów. Pomimo zdecydowanego udomowienia trwającego od kilku lat, pozostał nadal życiowym flaneurem znajdującym się w stanie ciągłej wędrówki, emanującym wolnością, bezinteresownym zainteresowaniem światem. Jest jednym z niewielu ludzi mających czas, pozwalających chwili spokojnie wypełnić się do końca. Bycie tu i teraz zdaje się dla niego źródłem nieustającej przyjemności. Przy tym pogoń (za czymkolwiek), tak trafnie charakteryzująca naszą cywilizację, jest mu doskonale obca. Lutyńskiego patrzenie na świat przesycone jest nie, tak typowym dla bohatera „Paryskiego Spleenu”, nihilizmem, ale afirmacją. Afirmacją świata, chwili, codzienności.
Od typowego niezaangażowanego, stojącego obok flaneura różni go brak dystansu. Piotr zawsze zdecydowanie wchodzi w sam środek. Jego postawa przywodzi na myśl C.G., rysownika opisanego przez Charlesa Baudelaire’a w „Malarzu życia codziennego”. Ciekawość Lutyńskiego, tak jak i tamtego, gardzącego zblazowanymi umysłami, człowieka kojarzyć się może ze spojrzeniem na świat rekonwalescenta z zachłannością łapiącego chwile, a także z zadziwieniem dziecka.
Mając przedziwny dar oswajania obcych miejsc, Lutyński wszędzie czuje się u siebie. Proces oswajania w tym przypadku nie polega na odnajdowaniu znajomych elementów dających poczucie bezpieczeństwa, a na naznaczaniu otoczenia swoją obecnością. Rzeczywistości, w której się znajduje nie odkształca, a raczej nasącza sobą. Naturalnie, bezpardonowo. Nie narzuca niczego, nie chce porządkować chaosu według własnych kryteriów. Jakby obawiając się skrzywdzić istniejące już byty. Nie zajmuje się programowym ulepszaniem świata czy też krytyką faktu zastanego, po prostu wprowadza w niego siebie. Sprawia wrażenie nieświadomego istnienia pojęcia „obcość”, wszędzie w oczywisty sposób jest „w domu”.
Lutyńskiego można nazwać ruchomym centrum. W czasie swego nieustannego przemieszczania się nigdy nie jest osamotniony, tworzy wokół siebie przyjazny klimat. Wychodzi do ludzi jednocześnie skupiając ich wokół siebie. Jego jednym z ważniejszych celów, tak w życiu, jak i w sztuce (obu kategorii w jego wypadku nie sposób oddzielić) jest kreowanie sytuacji przyciągających ludzi i dzięki wytworzonej atmosferze inicjujących między nimi rodzaj więzi. Takim zachowaniom sprzyja bezpośredniość używanych środków oraz łamanie sztuczności konwencji unaoczniające się między innymi poprzez wprowadzanie zwierząt w obszar sztuki, jak również poprzez odbywające się w czasie wernisaży wędrujące koncerty grupy Rdzeń (nazwa grupy, podobnie jak jeden z jego projektów zatytułowany „Ptasia kolumna” ewokuje w oczywisty sposób centryczne dążenia).
Działania Lutyńskiego pozbawione są instrumentalności. Charakteryzuje je szacunek dla inności. Ciesząc się swoją wolnością autor nie ingeruje w autonomiczność otoczenia. Pozwala naturze na naturalność i sztuce na sztuczność. Udaje mu się pozostać w zgodzie z samym z sobą i ze światem, jednocześnie zachowując radość życia i tworzenia.” Monika Kozień