Trudno wyobrazić sobie kilka ostatnich dekad bez jego scenicznej mieszanki liryczności i drapieżności. Stały się one synonimem niepokornej awangardy, choć muzyk nigdy nie wziął rozbratu z melodią. Związany niegdyś z ruchem artystycznym Fluxus, szybko doszedł do wniosku, że kariera plastyka to dla niego za mało, choć do dziś pozostaje autorem okładek swoich płyt. Tworzy też liczne litografie.
O niemieckim saksofoniście można pisać długie książki. Nam pozostaje jedynie wspomnieć, że od momentu, gdy w 1968 r. światło dzienne ujrzała legendarna płyta oktetu Petera Brötzmanna,„Machine Gun”, zaczęto wprost mówić, że Europa doczekała się prawdziwie kontynentalnego jazzu. Chodziło o coś więcej, niż skład zespołu, który tworzyli Europejczycy. “Machine Gun” było wyzwoloną improwizacją. Pierwszą – pomijając muzykę Djanga Reinhardta – autentycznie europejską płytą w historii jazzu. Dotychczas była to zawsze muzyka amerykańska. Kolejne dekady twórczości, jego przepastna dyskografia, liczne projekty, kolejne kolaboracje oraz ich odbiór przez słuchaczy potwierdzały, że szorstkość i pasja w grze Niemca jest tym, czego europejski jazz potrzebował, żeby zyskać własną tożsamość. Tożsamość z punkową mentalnością.
Kiedy Brötzmann stał się “twarzą” okładki magazynu “Wire” w 2012 roku, David Keenan odwiedził saksofonistę w jego domu w Wuppertalu. Chciał przekonać się samemu, kim jest muzyk-wizjoner, który od pół wieku potrząsa fundamentami. Dziennikarz spotkał człowieka, którego dobrze sportretował film dokumentalny “Soldier of the road” Bernarda Josse’go. Zrealizowany w siedemdziesiątą rocznicę urodzin Brötzmanna dokument próbował przybliżyć sylwetkę jednego ze współczesnych gigantów improwizacji. Na dokument złożyły się rozmowy z samym Brotzmannem oraz Jostem Gebersem, Evanem Parkerem, Hanem Benninkiem, Fredem Van Hovem, Michaelem Wertmuellerem. Film wzbogacono o fragmenty koncertów (Sonore, Chicago Tentet czy The Damage Is Done) i wiele unikatowych zdjęć z jego pracowni, przedstawiając człowieka nietuzinkowego, niekiedy nieprzystępnego, który wciąż koncertuje jak szalony, miażdży dźwiękiem i porywa pasją.
Peter Brötzmann ma w Polsce wierną publiczność, a na Krakowskiej Jesieni Jazzowej nie może go zabraknąć. Fani jazzu jeszcze mają w pamięci koncert z roku 2009 sławnej grupy Chicago Tentet wMuzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. Tym razem w Krakowie będą mu towarzyszyć piekielnie dobrzy muzycy.
Joe McPhee to niezwykły saksofonista I barwna postać, sympatyzująca niegdyś z ruchem Czarnych Panter. Brytyjski “The Guardian” nazwał go kiedyś niepokornym, punkowym kuzynem Milesa Davisa z okresu “Bitches Brew”. Taką siłę według recenzentów ma album “Nation Time”, który McPhee nagrał we wczesnych latach 70. Co zabawne w tym porównaniu, płyta Davisa pojawiła się przecież w kilka miesięcy po ukazaniu się “Nation Time”. Pochodzący z Miami saksofonista podobnie, jak Brötzmann był samoukiem. Po saksofon sięgnął pod wpływem muzyki Johna Coltrane’a, Alberta Aylera oraz Ornette Colemana. W latach 80., kiedy nawiązał znajomość z Pauline Oliveros, rozpoczął studia nad teorią muzyki. Współpracował też z zespołem Oliveros, Deep Listening Band.
McPhee współpracował na przestrzeni lat z takimi muzykami, jak Ken Vandermark, Peter Brötzmann, Evan Parker, Mats Gustafsson, Jeb Bishop, The Thing,Clifton Hyde, Jérôme Bourdellon, Raymond Boni czy Joe Giardullo.
Brytyjczyk Steve Noble (bębny) studiował we wczesnych latach 80. pod okiem nigeryjskiego mistrza Elkana Ogundego. W latach 80. Występował w zespole Rip Rig and Panic wraz z Neneh Cherry. Noble przejechał wówczas Europę wzdłuż i wszerz, nabierając coraz większej scenicznej wprawy. Od tego czasu Noble miał okazję współpracować z takimi twórcami, jak Derek Bailey, Lol Coxhill, Ikue Mori czy Tristan Honsinger. Komponuje także muzykę filmową oraz prowadzi własną oficynę wydawniczą, Ping Pong Productions.
Kontrabasista John Edwards dziś znany jest z tego, że potrafi z instrumentu wydobyć niemal każdy możliwy dźwięk. Na fali punk rocka oraz filozofii “zrób to sam”, starszy brat Edwardsa założył zespół. To zmotywowało 14-latka do muzycznych poszukiwań. Od 18 roku życia wiódł życie w squatach, a wolny czas poświęcał muzyce. Inspirowali go wówczas Lol Coxhill oraz Bruce Turner. Jego muzyczne drogi przecinały się z największymi postaciami muzyki improwizowanej. Występował z takimi artystami, jak Louis Moholo Moholo, Peter Brötzmann, Wadada Leo Smith, Evan Parker, Mats Gustafsson, Sunny Murray, Marshall Allen (Sun Ra Arkestra), Kenny Wheeler czy John Tchicai.
Hamid Drake pozostaje jednym z najlepszych perkusistów muzyki improwizowanej. Związany jest ze sceną chicagowską jazzu i muzyki improwizowanej oraz etnicznej. Wieloletni współpracownik Freda Andersona. Studiował grę na egzotycznych instrumentach perkusyjnych. Od roku 1976 r. współpracował z Adamem Rudolphem, od roku 1977 był członkiem The Mandingo Griot Society. Od 1978 r. okazjonalnie współpracował też z Donem Cherrym. Fani docenili też jego kooperacje w różnego rodzaju duetach, w tym z basistą Williamem Parkerem oraz w Indigo Trio z Nicole Mitchell oraz Harrisonem Bankheadem. Uczestnikom Krakowskiej Jesieni Jazzowej z pewnością zapadł w pamięć koncert Drake’a z grupą Hera Wacława Zimpla w 2012 r. Koncert został zarejestrowany i wydany rok później jako płyta pt. “Seven Lines”.
W specjalnym składzie grupy Brötzmanna nie zabraknie kontrabasisty Williama Parkera. Ta charyzmatyczna postać światowego free jazzu, czerpiący z mądrości sufickiej poeta i przede wszystkim świetny multiinstrumentalista. Od wczesnych lat 80. pozostaje jednym z najbardziej aktywnych animatorów muzycznej sceny awangardowej Nowego Jorku. Na przestrzeni lat improwizował z takimi gigantami, jak Bill Dixon, Sunny Murray, Billy Higgins, Alan Silva, Rashid Ali, Ed Blackwell, Don Cherry i Cecil Taylor. Z Hamidem Drake’iem uznawani są przez wielu za najlepszą sekcję rytmiczną na świecie.
Składu dopełniają fiński perkusista Peeter Uuskyla oraz jedyna w składzie kobieta Heather Leigh. Leigh to niezwykła postać, bo grająca na electric steel guitar, instrumencie niezwykle rzadko wykorzystywanym w improwizacji. W Polsce usłyszymy ją po raz pierwszy.
Po takim combo można spodziewać się elektryzujących występów – esencji tego, czym jest Krakowska Jesień Jazzowa.
Muzycy zagoszczą w Krakowie na cztery dni. 5, 6, oraz 8 listopada muzycy wystąpią w mniejszych składach na scenie w Alchemii. 7 listopada wszyscy muzycy staną na scenie w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”.
Peter Brötzmann (Germany) – saxes, clarinet
Joe McPhee (USA) – sax, pocket trumpet
Heather Leigh (Great Britain) – pedal steel guitar
Steve Noble (Great Britain) – drums
Peeter Uuskyla (Finland) – drums
Hamid Drake (USA) – drums
John Edwards (Great Britain) – bass
William Parker (USA) – bass
ALCHEMIA (5,6,8 listopada), godzina 20:00: Bilety 30 zł w przedsprzedaży, 40 zł w dniu koncertu
MANGGHA 07 listopada, godzina 20:00: Bilety 60 zł w przedsprzedaży, 80 zł w dniu koncertu
KARNET (5,6,7,8 listopada) 120 PLN