Michael Ackerman

Fotograf

ur. 3 września 1967, Tel Aviv

Michael Ackerman
Jego ulubionym tematem stały się miejskie peryferia i zamieszkujący je ludzie: bezdomni, prostytutki, włóczędzy, uliczni szaleńcy. Przez ostatnie dwadzieścia lat wielokrotnie zmieniał adres, podejmował się różnych prac, współpracował z muzykami, filmowcami, ciągle podróżował. Jego drogi wiodły przez Stany Zjednoczone, Francję, Polskę, Włochy, Kubę, Meksyk.

Jako dziecko przeprowadził się z rodzicami do Nowego Jorku. Od lat studenckich nieustannie fotografuje. Kilkakrotnie odwiedzał też Indie, zdjęcia, zrobione w przeludnionym i zaśmieconym mieście Benares złożyły się na pierwszy album artysty „End Time City”.

Ackerman uparcie tropi sytuacje krańcowe.

Nowojorski Times Square dokumentował podczas okołomilenijnej gorączki, tak powstał cykl „The Last Days of Times Square”. Wielokrotnie odwiedzał europejskie i amerykańskie przedmieścia, włóczył się po barach, portretując ich bywalców.

W latach 90. pracował dużo w Polsce, odwiedzając między innymi Kraków, Katowice i Oświęcim. Jednak na zdjęciach jakiekolwiek cechy charakterystyczne tych rozrzuconych po świecie miejsc ulegają rozmyciu, tracą na znaczeniu na rzecz bardzo subiektywnych, fotograficznych refleksji na temat pojedynczych osób i ich dramatów. Miasto pozostaje tylko i wyłącznie „bohaterem drugoplanowym”, ledwo zasugerowaną scenografią. Zawsze podobną. Odstręczające peryferia amerykańskich miast nie różnią się zbytnio od opuszczonych, zaniedbanych ruder na Górnym Śląsku. Ten zdeformowany czarno-biały świat chyli się ku upadkowi, zawsze z tym samym ponurym wdziękiem.

Uderzającą właściwością prac Michaela Ackermana jest ich kinematograficzny charakter.

To kadry z nieistniejących filmów, które wpisują się w ciąg trwającej już kilka dekad fascynacji kinem, wyrażanej przez dzieła takich artystów jak Cindy Sherman czy Mark Lewis. Świat zarejestrowany przez Ackermana sprawia wrażenie upozowanego, pełnego wystudiowanych dramatycznych póz i aktorskich kreacji. Te zdjęcia mogłyby być cytatami z filmów francuskiej nowej fali albo niektórych undergroundowych produkcji amerykańskich, hołdujących pragnieniom ucieczki poza społeczeństwo i zatracaniu się w bezcelowej podróży. W tym sensie prace te można nazwać „fotografią drogi”. Planem filmowym są tu pokoje w tanich hotelach na godziny, przesiąknięte seksem i dymem papierosowym, ulice na peryferiach metropolii, gdzie nigdy nie świecą lampy, knajpy, gdzie przesiadują pomazańcy boży, wieszczący kres znanego nam świata. Istotą tych fotogafii jest ruch, postaci są dramatycznie powyginane, targane spazmami rozpaczy i szału. Dlatego też artysta za najlepszy sposób prezentacji swoich prac uznał slide-show, przy którym pojawia się dodatkowo ścieżka dźwiękowa i prawdziwie filmowa, choć szarpana i rozbita narracja.

U Ackermana, podobnie jak w kinie, dobry kadr jest kwestią odpowiedniej obsady.

Fotograf sięga po „aktorów charakterystycznych”, całkowicie absorbujących uwagę widza, niepozostawiających praktycznie miejsca na zbędne szczegóły, tło, dekoracje. Ich portrety to gabinet życiowych wykolejeńców, outsiderów, ludzi wypchniętych na margines czasu, miasta, współczesności. Nie dowiemy się gdzie i kiedy powstały zdjęcia, kim są sfotografowani ludzie. Nie poznamy adresów budynków, tych wszystkich podrzędnych hoteli, ani też ciemnych, podejrzanych klubów, ukrytych w piwnicach na przedmieściach. Dla niepoznaki fotograf nazywa ten świat „fikcją”, choć filmowa konwencja jest tu całkowicie umowna. Jego bohaterowie są pozbawieni historii, zawieszeni pomiędzy światem żywych a światem zmyślonym.

Jakiś czas temu Ackerman postanowił używać jednego tytułu dla wszystkich swoich wystaw: „Half Life”, rozumianego jako połówka życia czy też życie połowiczne.

Half life w terminologii chemicznej oznacza okres połowicznego rozpadu; to także tytuł gry komputerowej o świecie po monstrualnej katastrofie, do którego przenikają przybysze z innych wymiarów. Dla samego artysty jest to klucz do opowiadania o stanach ekstremalnych, egzystencjalnych doznaniach, które zostały zatrzymane, w jakiś sposób odroczone. Przykładem opowieści o takim pół-życiu jest cykl „Smoke”, nad którym artysta pracował w Gabbletown w stanie Atlanta (USA).

Dokumentował codzienne życie swojego przyjaciela, Benjamina, wokalisty mało znanego punk-rockowego bandu o nazwie Smoke, człowieka uzależnionego od narkotyków, zarażonego AIDS, żyjącego w zagraconej chacie między młynem, sklepem i cmentarzem. Ackerman znalazł nieprzytomnego Benjamina, leżącego pośród rozrzuconych fotografii, fiolek z lekami i butelek. Wędrując później wokół jego domu doznał swego rodzaju iluminacji: „W zasadzie nic się nie działo, ale w powietrzu wisiało coś, do czego została wynaleziona fotografia, coś, czego jednak nie może ona uchwycić”.

Pejzaż.

Istotną grupę prac Ackermana stanowią oniryczne.Zagadkowe pejzaże, niemalże zawsze sprawiające wrażenie spowitych deszczem, mgłą i oparami. To obraz świata stojącego na krawędzi upadku, całkowicie opuszczonego. Koniec jest dostrzegalny, lecz uchwytny tylko dla wnikliwych tropicieli klęski. Jednak ci, którzy oczekują na spektakularny Armagedon, z językami ognia i kometami eksplodującymi nad drapaczami chmur, będą rozczarowani.

Symptomy upadku znajdują się wśród codziennych przedmiotów, ubrań, śmieci. Po ataku na wieże World Trade Center Ackerman fotografował ściany z ogłoszeniami rozwieszanymi przez rodziny zaginionych. Zazwyczaj były to zdjęcia zdjęć: pogniecione, rozmyte wizerunki, wyglądające na rejestracje fantomów istniejących niegdyś osób.

Takich znaków, przeoczonych symptomów skradających się katastrof można dostrzec w pracach Ackermana wiele, każda z nich na swój subtelny sposób wieszczy nowe zagrożenie. Na jednym ze zdjęć znajduje się uszkodzony krzyż z Chrystusem o brakującym ramieniu. Upiorny klimat tej fotografii kontrastuje z niemal cielesnymi właściwościami świętej figury, która wydaje się lewitować, a jej napięta na kościach powłoka błyszczy jak ludzka skóra. Sakralny obiekt znaleziony na polskim targu staroci staje się souvenirem ze świata w stanie „połowicznego rozpadu”. (S.C.)

Źródło: Ultramaryna

Dodaj komentarz